czwartek, 25 października 2012

:)


Nie ma to jak wrócić do domu i zobaczyć paczkę z pieczątką JAGUARA. To było mega szybkie rozpakowywanie. A w środku…
O tak! „Nevermore. Cienie” Jupiii!

Co prawda czytam „Pandemonium”, mam uczyć się rosyjskiego alfabetu na jutrzejsze zajęcia… Ale… Ale to przecież Nevermore. Zarwanie dzisiejszej nocy jest w pełni uzasadnioneJ

Tym czasem oddalam się do krainy cieni… Wrócę niebawem.

Dawno, dawno temu...


Wydawnictwo: Egmont
Ilość stron: 440
Data wydania: 17.10.2012
Cena: 34,99 zł
Opis wydawcy: 
Ludzie i androidy wypełniają hałaśliwe ulice Nowego Pekinu. Śmiertelna plaga pustoszy populację. Z przestrzeni obserwują ich bezlitośni księżycowi ludzie, czekając by wykonać ruch. Nikt nie wie, że Ziemia zawierza swój los jednej dziewczynie...
Cinder, zdolna “mechaniczka”, jest cyborgiem. Jest, także mieszkanką drugiej klasy z tajemniczą przeszłością, napiętnowaną przez macochę i obwinianą o chorobę siostry.Ale kiedy jej życie staje się splecione z przystojnym Księciem Kaiem, niespodziewanie znajduje się w środku międzygalaktycznej walki oraz nie dozwolonego przyciągania.
Uwięziona między obowiązkiem a wolnością, lojalnością a zdradą, musi odkryć sekrety jej przeszłości, by chronić przyszłość świata.





Jak przez mgłę docierają do ciebie wspomnienia.
Ostre światła nad głową, medyczne sprzęty dookoła.
Grupa naukowców pochylająca się nad twoim ciałem…
Ostry ból głowy, pleców i dłoni.
Kilka kolorowych kabelków zwisających z kostki…
I choć masz nadzieję, że to tylko straszny sen,
Jedno spojrzenie na srebrną metalową stopę potwierdza to, o czym starasz się zapomnieć.
Jesteś cyborgiem…
Jeszcze nie maszyną…
Ale już nie człowiekiem.
Wyrzutkiem.
 Istotą drugiej kategorii.

Gdybym żyła w 5012 roku zaczęłabym tę opowieść tak:

Dawno, Dawno temu…
Żyła mała dziewczynka, którą bardzo doświadczył los. Straciła rodziców i cząstkę siebie samej. Było to dziecko niezwykłe, które przez cierpienie zdobyło w sobie siłę, aby przetrwać w otaczającej je nienawiści. Ale jak, to w bajkach bywa, pojawił się książę. A wiecie jak to jest ze szlachetnie urodzonymi: Przynoszą tylko kłopoty…

Nowy Pekin to miasto niezwykłe. Przechodząc po uliczkach Targowiska możemy natknąć się na Androidy pracujące na przyspieszonych obrotach, niczym w pocie czoła. Idąc dalej, możemy spotkać kilku pracowników, przy ich stoiskach, którzy nie różnią się od nas na pierwszy rzut oka niczym specjalnym. Czasami w słońcu lub gdy w zapomnieniu podwiną koszulę zbyt wysoko, ukarze nam się brudna, metalicznie połyskująca proteza ręki.
W centrum Targowiska stoi mała budka, a nad nią szyld: Mechanik. Nad jednym z paneli dotykowych w skupieniu pochyla się młoda dziewczyna, jej dłonie szczelnie pokrywają rękawiczki. Gdy podnosi głowę by na ciebie spojrzeć, masz kilka sekund by uważnie przyjrzeć się jej oczom. Zielona dioda, tuż za siatkówką, pulsuje szybko pobierając informacje.
Cinder jest najlepszym mechanikiem w Nowym Pekinie. Jest również cyborgiem, jak się wkrótce okaże, to nie jest jej największy problem.

środa, 17 października 2012

"Jest pierwszy dzień listopada, więc ktoś dzisiaj umrze..."

Wydawnictwo: Wilga
Ilość stron: 488
Data wydania: 03.10.2012
Cena: 39,99 zł
Opis wydawcy: 
Jest pierwszy dzień listopada, więc dzisiaj ktoś umrze.

Każdego roku na wyspie Thisby odbywa się Wyścig Skorpiona. Jeźdźcy na swoich rumakach, pięknych, lecz śmiertelnie niebezpiecznych koniach wodnych muszą zrobić wszystko, aby dotrzeć do mety. Stawka jest wysoka - życie albo śmierć.

On - dzięwiętnastoletni Sean Kendrick - zwyciężył w wyścigu już cztery razy. Tej jesieni będzie walczył nie tylko o przeżycie, lecz także o swoją przyszłość i ukochanego rumaka. Ona - Kate "Puck" Connolly - jest pierwszą kobietą, która odważyła się wystartować w wyścigu. Musi wygrać, aby ocalić swoją rodzinę i dom.

Zwycięzca może być tylko jeden.









"Jest pierwszy dzień listopada, więc ktoś dzisiaj umrze.
Niezliczone końskie kopyta wybijają na piasku coraz to nowsze wzory.
To nie są zwykłe konie.
Niektóre toczą z pyska pianę, a ona przypomina morską kipiel – ukrywa zęby, które później bezlitośnie rozszarpują ludzi.
Konie są piękne i śmiercionośne, w równym stopniu kochają nas i nienawidzą."*



Pamiętam jak po raz pierwszy trzymałam w dłoniach „Drżenie”, wtedy do przeczytania zachęciła mnie okładka i opis. W końcu coś innego i „subtelnego” o wilkołakach – pomyślałam.
Do przeczytania „Wyścigu śmierci” wystarczyło zapisane na okładce nazwisko autorki, bo to wystarczająca zachęta i rekomendacja.

Czytając opis powieści nie wiedziałam czego dokładnie mogę się spodziewać. Wyścigi konne? Niebezpieczeństwo? Pojedynek? Byłam naprawdę ciekawa, cóż takiego wymyśliła na ten temat autorka i obrała w słowa mieszczące się na przeszło 400 stronach.
Pani Stiefvater kolejny raz utrzymała moje zainteresowanie przy książce.
Szczerze?
Nie potrafiłam się od niej oderwać, tak… czytałam podczas wykładów.

Gdy zbliża się listopad ze wzburzonego morza wprost na plaże otaczające wyspę Thisby wynurzają się morskie wierzchowce. To konie inne niż te, które udało wam się spotkać. Są szybkie, silne, łakną ludzkiej krwi… a kochają tylko morze. Te nieposkromione zwierzęta od wieków próbowano schwytać i udomowić, aby w końcu brać na nich udział w wyścigu Skorpiona.
To jedne z najniebezpieczniejszych zawodów jeździeckich. Trasa po której galopują jeźdźcy jest tak blisko morza, iż każdy najmniejszy szmer fal silnie przywołuje Each uisce do ich domu, a zapach człowieka wzbudza w nich mordercze instynkty. To również wyścig, który zwycięzcy pomoże przeżyć na tej pozbawionej perspektyw wysepce lub pozwoli uciec na kontynent.